środa, 6 maja 2015

Rozdział 1.

Sophie POV:

Obudziło mnie szturchanie w ramię. Przekręciłam się na drugi bok, ale po chwili znów poczułam, że ktoś mnie szturcha.
- Zostaw mnie - wymamrotałam w poduszkę.
- Sophie za dwie godziny mamy samolot, rusz się - usłyszałam głos mojej rodzicielki.
- Jeszcze pięć minut - wtuliłam się w poduszkę i zamknęłam oczy.
- Żadne pięć minut - zerwała ze mnie kołdrę - Za dosłownie godzinę będzie po nas taksówka, streszczaj się dziewczyno - westchnęła i wyszła z pokoju.
Niechętnie wstałam z łóżka, chwyciłam przygotowane już wczoraj ubrania i poszłam do łazienki.
Po odbyciu porannej rutyny, zeszłam na dół by zjeść śniadanie.
- Śpiąca królewna wstała - odezwał się mój Lucas. Na jego słowa tylko wywróciłam oczami - Tylko królewicza brak - dodał. Tego było już za dużo.
- Zamknij się- syknęłam. Na co mama odwróciła się do mnie.
- Jak się wyrażasz, młoda damo?
- Przepraszam - mruknęłam i usiadłam obok tego kretyna.
Na szczęście mama zrobiła dziś naleśniki, widząc je uśmiechnęłam się pod nosem.
- Mamo szybciej bo Sophie się ślini - zachichotał Lucas na co ja odwróciłam się i walnęłam go w głowę - Za co to?! - krzyknął.
- Za jajco - uśmiechnęłam się sztucznie.
-Zachowujecie się jak siedmiolatki - znad mojej głowy, dobiegł mnie głos matki. Postawiła mi przed nosem talerz z jedzeniem i odwróciła się znów do kuchni.
Posmarowałam sobie naleśniki nutellą i zaczęłam jeść - Pycha - powiedziałam z pełnymi ustami.
- Oplułaś mnie - krzyknęła Anne i wytarła twarz serwetką. Mamy z nią same problemy. Bardzo często imprezuję tak jak Lucas. Ja to inna bajka. Jestem osobą bardzo spokojną, lubię wyjść do ogródka i cały dzień tam przesiedzieć z książką w ręku. W szkole jestem popychadłem. Jestem, także bardzo pilną uczennicą nie to co moje rodzeństwo.
Podziękowałam i odeszłam od stołu.
- Bądź gotowa za 15 minut - krzyknęła za mną matka.
 Weszłam po schodach do swojego pokoju i rozejrzałam się po nim. Przed moimi oczami, przeleciały wszystkie wspomnienia. Poczułam jak pod moimi powiekami wzbierają się łzy. Chwyciłam walizkę i złapałam za klamkę by wyjść. Odwróciłam się by zapamiętać mój pokój jak najlepiej.
- Żegnaj... - nie mogłam już dłużej powstrzymywać łez, rozpłakałam się i zamknęłam drzwi, zeszłam na dół i wyszłam z domu. Na podjeździe stała już taksówka, do której ruszyłam. Weszłam do środka i spojrzałam na dom. Nasz dom był bardzo skromny, byłam z nim bardzo zżyta.
- Na lotnisko, proszę - usłyszałam głos ojca, który właśnie wsiadał do taksówki.
-Do zobaczenia - szepnęłam w stronę domu tak, aby nikt mnie nie usłyszał.
Zaczynam nowe życie.







******************************

Rozdział pisany w wysokiej gorączce. Przepraszam za tak krótki i nie sprawdzany rozdział. Kolejne będą lepsze :)

sobota, 2 maja 2015

Prolog.

Prolog.

Siadając na łóżku z laptopem i książkami, zaczęłam się uczyć na sprawdzian z chemii. Zanim wzięłam się za naukę, kilka razy podnosiłam się, a to przynieść sobie coś do picia, lub skorzystać z łazienki. Gdy już miałam zamiar w końcu ,wziąć się za robotę do pokoju wparowała moja mama.
- Sophie ile razy mam Ci mówić, że dwa dni temu wypisałam cię ze szkoły?. Dlaczego jesteś taka uparta?. Wyprowadzamy się zrozum to w końcu!- wyrwała mi książki z rąk - Dziewczyno zacznij w końcu się pakować. - usiadła koło mnie i zaczęła głaskać mnie po plecach - Ja wiem, że to dla ciebie bardzo ciężkie, ale musisz to zrozumieć. W Nowym Jorku będzie nam o wiele lepiej, a i tak po za tym z ojcem mamy dla was niespodziankę. - uśmiechnęła się do mnie i mocno przytuliła do swojej pierś.
- Mamo... dla ciebie to łatwe... - poczułam, że po moich policzkach spływają łzy - Wiem, że w szkole byłam popychadłem, ale nie przeżywałam tam tylko złych chwil... -wyrzucałam z siebie słowa, nie patrzyłam na to, że kolejne słowa, wyrządzają mi gorszy ból - Mamo ja kocham to miejsce, wychowałam się tu 17 lat, a teraz mam to tak zostawić - spojrzałam w jej oczy w których było widać współczucie.
- Dla mnie to też jest ciężkie córeczko - westchnęła - ale musimy, po prostu musimy Sophie - po jej policzkach, zaczęły spływać łzy, które szybko starła wierzchem dłoń. - Po śmierć babci wiele się zmieniło Sophie. Wiem, że bardzo ją kochałaś i, że nie chcesz się wyprowadzać z tego domu, ponieważ mieszkała tu babcia... I to wszystko - wskazała ręką na całe pomieszczenie- Przypomina ci ją, ale wiesz, że tata znosi to gorzej... On... On po prostu nie może tu przebywać. Tęskni za swoją mamą - kolejna fala łez, pokryła moje blade policzki - Więc musimy wyprowadzić się do tego Nowego Jorku, ale będziemy tu przyjeżdżać... Obiecuję - przytuliła mnie do siebie, po czym pocałowała w czoło - A teraz skarbie, zacznij się pakować - wstała z łóżka i wyszła z pokoju zostawiając mnie samą. 
Zeszłam na dół po kartony, po czym z powrotem weszłam na górę do swojego pokoju. Ostatni raz rozejrzałam się po pokoju i zaczęłam się pakować.


************************

Hej! I jak podoba się prolog? Jeśli ci się spodobało nie zaszkodzi skomentować. Dla ciebie to tylko sekundy, a dla mnie motywacja do dalszego pisania. :) 
Bardzo gorąco pozdrawiam !! <3